Jako była uzależniona od Internetu "egirl" mogę powiedzieć, że życie osiągnęło piękny punkt, w którym to, co dzieje się w moim prawdziwym życiu, jest lepsze niż moje życie online. Ale już nie patrzę na moje życie online z pogardą, ani jako na jakąś toksyczną, sekretną, nowotworową narośl, której muszę się pozbyć. Moje życie online to po prostu słodki dodatek do obfitego prawdziwego życia, które zbudowałam dla siebie. I to stwierdzenie może wydawać się szalone dla normalnych ludzi, którzy nie doświadczyli całkowitej utraty swojego Bytu w swoją internetową osobowość. Ale w końcu znalazłam równowagę, równowagę, w której mogę istnieć w obu światach z łatwością i wdzięcznością. Za to jestem wdzięczna.